poniedziałek, 11 listopada 2013

Kotone Jessica




Kotone Jessica jest trzynastoletnią trenerką o brązowych włosach i czerwonych oczach. Pochodzi z miasteczka New Bark w Johto. Zazwyczaj nosi wielką, białą czapkę z czerwoną kokardką, czerwoną bluzę, krótkie spodenki na szelkach, białe podkolanówki, czarne glany i rękawiczki. Zawsze ma przy sobie mały plecaczek.
Jess jest tajemnicza i trochę zamknięta w sobie. Ukrywa przed wszystkimi, że połowa jej rodziny należy do słynnego w Hoenn Zespołu Aqua. Czasem bywa sarkastyczna, jest jednak miła i pomocna. Cierpi na bezsenność.

Odznaki:
   ---    

Pokemony:
opis w budowie

niedziela, 7 października 2012

01. Legenda o małym Eevee



Jessica, Lizzy oraz Marley, które niedawno dostały swoje pierwsze Pokemony od Profesora Elma, planowały swoją podróż po Johto, gdy podszedł do nich nieznany blondyn.
- Cześć, nazywam się Morty. Czy jest tu gdzieś Centrum Pokemon? – zapytał.
- Cześć. Jestem Lizzy, a to Jessica i Marley – przedstawiła wszystkich brązowowłosa i zarumieniła się. – Najbliższe Centrum Pokemon jest w mieście Violet.
- Ale możesz iść do Profesora Elma – podpowiedziała Jess i wskazała Laboratorium.
- Dzięki – chłopak uśmiechnął się i pobiegł w wskazanym kierunku.
Dziewczyny odprowadziły go wzrokiem.
- Idziecie dziś do Lasu? Podobno można tam dziś spotkać Eevee z kamieniem przemiany! – zawołała radośnie Jess, po chwili milczenia.
- Yyy... J-ja nie mogę... Muszę... naprawić swój rower – wyjąkała czerwona na twarzy Lizzy. Nadal patrzyła w stronę pracowni Elma.
- Żartujesz? – zdziwiła się czerwonooka. – Przecież to niepowtarzalna szansa! Słyszałam tę legendę od Profesora Elma. Podobno raz na pięćdziesiąt lat mały, zbłąkany Eevee odłamuje kawałek ze Skały Mchu i zapuszcza się gdzieś w te regiony!
- Wierzysz we wszystko co powie nasz kochany Profesor Okularnik – westchnęła Lizzy.
- Przepraszam, Jess. Muszę się spakować, bo odkładałam to na ostatnią chwilę - powiedziała Marley nie zwracając uwagi na wypowiedź koleżanki i skrzywiła się na myśl o czekającym ją zadaniu.
- Więc pójdę sama… - oznajmiła smutno Jessica. Nie uśmiechało jej się łażenie w nocy po lesie pełnym Spinraków i przeróżnych dzikich Pokemonów.
- Nie będziesz sama. Masz przecież Chikoritę – pocieszyła ją czarnowłosa.
- Chiko! – zawołał zielony stworek dla potwierdzenia jej słów.

Wieczorem Jess i jej Starter weszły w ciemny las wyposażone w latarkę i wiele innych pomocnych rzeczy, jak gaz pieprzowy czy karma dla Pokemonów. Po paru godzinach obie były zmęczone i coraz bardziej przestraszone. Brązowowłosa nie traci jednak zapału i zagłębiała się coraz dalej poszukując jakichkolwiek śladów Eevee.
Nagle Chikorita zatrzymała się i zawołała swoją trenerkę, która znajdowała się parę metrów na wschód od niej. Szybko podbiegła do swojego startera i padła na kolana dysząc lekko.
- Jest! – szepnęła z szeroko otwartymi oczami i zagarnęła z piachu migoczące fragmenty zielonej skały na rękę. – Nie ma wątpliwości.
- Chikori! – ucieszył się jej Pokemon.
Obie poszły wyznaczonym śladem, aż w końcu usłyszały pisk jakiegoś Pokemona. Jessica popędziła w głąb lasu, a Chikorita za nią. Zahamowały ostro widząc na swej drodze dwa Stworki. Pierwszym był znajomo wyglądający Cyndaquil, a drugim, który trzymał w pyszczku kawałek zielonej, błyszczącej skały, mały, brązowy…
- Eevee! – zawołała cicho Jess łapiąc oddech.
Pokemon pisnął i z prędkością światła zaatakował stojącego przed sobą Cyndaquila. Gdy ten upadł, Eevee skierował się w stronę wielkiego głazu i ruszył na niego. Ktoś krzyknął, a w następnej chwili rozległ się huk. Brązowy stworek zatrzymał się spłoszony, a czerwonooka pobiegła za skałę, gdzie ujrzała… Lizzy. Brązowowłosa leżała na swoim niebieskim rowerze z wyrazem bólu na twarzy. Jęknęła cicho próbując wstać. Pod jednym z trzech tysięcy drzew leżał jej biały kapelusz.
- Lizzy – zdziwiła się Jess i stanęła jak wryta. – Myślałam, że twój rower jest zepsuty – powiedziała głupio.
Dziewczyna prychnęła i zamknęła swe brązowe oczy oddychając ciężko. Upadek na rower do przyjemnych nie należał.
- Chiko, chikori! – zawołała Chikorita oskarżycielskim tonem.
- Tak, chciałam złapać Eevee! – stwierdziła brązowowłosa  uniosła się do pozycji siedzącej.
- Dlaczego nie powiedziałaś? – zapytała nadal zszokowana czerwonooka.
Lizzy znów prychnęła.
- Przecież nawijałaś o tym Eevee dwadzieścia cztery na dobę. Co miałam powiedzieć? – spytała sarkastycznym tonem.
- Mogłyśmy stoczyć o niego pojedynek… Cokolwiek byłoby lepsze niż złapanie go po kryjomu! – krzyknęła Jess czując przypływ gniewu. – Przyjaźnimy się, tak?
Dziewczyna zaśmiała się i podniosła, po czym odwołała Cyndaquila do Poke Balla.
- Niech będzie. Eevee jest twój – oznajmiła podnosząc i otrzepując swój kapelusz z piasku. – Ale następnym razem będę walczyć z tobą na poważnie. I nie myśl też, że Morty jest twój, bo zakumplował się z Nishikim i teraz będzie z wami podróżował.
Dziewczynie przypomniało się, że przed jej wyjściem dzwonił brązowowłosy chłopak i powiedział o nowym członku drużyny. Jess chciała zapytać o co Lizzy chodzi z tym, że „będzie jej”, ale bardziej ją uderzyły słowa „wami podróżujesz”.
- Czyli, że nie wybierasz się z nami?
- Nie. – Brązowooka wsiadła na rower i spojrzała na Jessikę z tajemniczym uśmiechem. – Mam inne plany.
Brązowowłosa patrzyła za odjeżdżającą slalomem dziewczyną mając mętlik w głowie.
- Chiko! – zawołała Chikorita przypominając trenerce o celu ich wyprawy.
Zdyszany Eevee patrzył jak Jess wykonuje rzut czerwono-białą kulą bez uprzedniego ataku. Stworek podniósł się zacisnął mocniej ząbki na kamieniu, który obsypał się lekko i zaświecił. Blask przeszedł na Eevee i jego postać zaczęła się zmieniać. Światło odepchnęło Poke Balla.
Jessica wyciągnęła Pokedex.

- Leafeon. Pokemon trawiasty. Jedna z siedmiu ewolucji Eevee. Uwielbia klimat w którym dominuje czyste powietrze. Podobnie jak rośliny, Leafeon poddaje się procesowi fotosyntezy.
- Leafeon – powtórzyła podekscytowana czerwonooka i uśmiechnęła się do niego. – Jeśli wygramy, dołączysz do naszego zespołu.
Pokemon zapiszczał jakby się zgadzając i przyjął pozycję do walki.
- Chikorita, Akcja! – zawołała trenerka.
Jej starter ruszył na trawiastego Pokemona pozostawiając za sobą obłoki piasku powoli opadającego na ziemię. Leafeon wykonał bardzo szybki unik i zaszedł Chikoritę od tyłu.
- Chikorita, Leafeon jest za tobą! Złap go Dzikim Pnączem!
- Chiko! – zawołał zawzięcie Stworek i z bud jej naszyjnika wystrzeliły dwie zielone winorośle, które otoczyły wszystkie nogi ewolucji Eevee w kostce, tym samym go unieruchamiając.
- A teraz Akcja! – rozkazała Jessica zaciskając dłoń w pięść i przybliżając ją do klatki piersiowej.
Chikorita ruszyła na rozpaczliwie krzątającego się Leafeona i zaatakowała go jednocześnie wypuszczając z więziących go pnączy.
Czerwonooka rzuciła Poke Ballem w trawiastego Pokemona tym samym ratując go od uderzenia w drzewo. Czerwony promień otoczył Leafeona po czym zamknął w czerwono-białej kuli. Piłka zakołysała się lekko, ale chwilę potem przemiana Eevee przestała walczyć.
- Yatta! – Jess podskoczyła wysoko i przytuliła swoją Chikoritę. Następnie podniosła Poke Ball. – Witaj w drużynie, Leafeon.



NOTE: Jak widać pojawił się poprawiony, a właściwie całkowicie zmieniony pierwszy rozdział, a wraz z jego ukazaniem rozpoczyna się działalność Pokemon's Heart - opowiadania wcześniej znanego jako Love Pokemon. Jaki ten blogspot przejrzysty i wszystko takie jasne. @@" XD Wracając do tematu - pozostało tylko około trzydziestu rozdziałów i pojawią się nowe! XD Może będą się pojawiać szybciej, gdy (tak jak w tym wypadku) pani od polskiego zada nam rozprawkę w charakterze charakterystyki porównawczej, a ja zrobię wszystko, by odłożyć pisanie jej na później. XD
Poza tym mam dwa pomysły na nowego bloga o Pokemonach. To by było głupie zakładać kolejnego bloga, gdy nie ma się czasu na jednego... Podzielę się jednak z tymi, którzy jeszcze to czytają (cicha nadzieja, że jednak ktoś jest ._.") tymi pomysłami:

1. Dziewczyna bierze udział w katastrofie statku płynącego na oceanie, w którym umiera. Budzi się w innym świecie - jak można się domyślić, świecie Pokemon - gdzie znajduje ją chłopiec. Dziewczyna nie jest już jednak tak jak była...
2. Świat, w którym Pokemonom grozi wyginięcie. Dziewczyna po śmierci dziadka zajmuje się jego laboratorium. Nienawidzi, gdy Pokemony używa się do walki. Uważa, że głównie to przyczynia się do tego, że ich gatunek jest zagrożony. Na pojedynki nie pozwala jej również głęboka empatia. Jednak gdy zła organizacja porywa jej najlepszą przyjaciółkę musi zmierzyć się ze swoimi lękami, zostać trenerką i uratować świat.

Oba działyby się na regionie wymyślonym przeze mnie, ale prawdopodobnie bez Fakemonów, chyba że z nielicznymi. To chyba wszystko co chciałam przekazać. ._." Oyasuminasai. ^^